O kopalni “Helena” w Czerwionce pamiętają nie tylko najstarsi mieszkańcy gminy. Często mówi się, że to jej mąż nazwał tak kopalnię na cześć swojej pięknej żony. Tak naprawdę temperamentna Helena była współwłaścicielką kopalni i mimo licznych obowiązków rodzinnych (jako matka siódemki dzieci) znajdowała czas, żeby zarządzać swoim rodzinnym majątkiem.

O Helenie Galli krąży wiele opowieści, że była niezwykle piękną kobietą aż rozkochała w sobie zimnego Szkota Johna Baildon. Bogaty kawaler musiał zapewne uchodzić za dobrą partię, ale podobno to do Heleny należało ostatnie słowo. Jako córka bogatego włoskiego kupca Francesco Galli miała większe pole do manewru w kwestii wyboru przyszłego małżonka niż każda inna panna. W 1804 roku odbyło się huczne wesele Heleny ze starszym o 12 lat Baildonem.

Wydaje się jednak, że  chociaż nie była typową “żoną przy mężu”, co było przecież prawie regułą w tamtych czasach, to jednak zarówno Helena, jak i jej świeżo poślubiony małżonek pozostawali pod dużym wpływem jej ojca. Ponoć jeszcze przed ślubem Francesco wymógł na protestancie Baildonie obietnicę, że ich wspólne dzieci będą wychowywane w wierze katolickiej. Małżonkowie nawet po śmierci ojca i teścia dochowali tego warunku. Helena z Johnem po ślubie zamieszkuje w kamienicy należącej do jej ojca na gliwickim Rynku, a kiedy w 12 lat po ślubie ojciec Heleny w Bełku zakupił majątek ziemski z pałacem i folwarkiem,  przekazuje go w zarząd córce i zięciowi.

To tutaj rodzą i wychowują się kolejne dzieci pary. Doczekali się ich siedmiorga – pięciu synów i dwóch córek, niestety nie omija Heleny nieszczęście w życiu rodzinnym – troje dzieci umiera w wieku niemowlęcym. Zanim umrze w 1859 roku zdąży pochować jeszcze dwójkę swoich dzieci, syna Williama oraz córkę Marię (hrabina von Strachvitz), którzy spoczną na zabytkowym cmentarzu w Bełku.

Z niewielu doniesień, jakie mamy o Helenie, jawi się jako wyjątkowo samodzielna i pewna siebie, którą nierzadko można było zobaczyć w kopalni imienniczce wspólnie z mężem, a kiedy ten umiera  w 1846 roku, pozostaje właścicielką kopalni do 1852 roku, kiedy kilka lat przed śmiercią przekazuje ją swojemu najmłodszemu synowi – Arthurowi, który kopalnię sprzedaje, a matkę zabiera do swojego majątku w Łubiu k. Pyskowic, gdzie na cmentarzu przy swojej posiadłości ją pochowa w 1859 roku.

Marysia Wolny