Niewiele wiemy o Stanisławie Drzensli. Możemy jedynie domniemywać, że należała do kobiet niezwykle przedsiębiorczych i zarazem wrażliwych na ludzką niedolę. Choć może były to tylko pozory. Przedwojenna prasa informowała, że niezamężna fabrykantka, posiadająca własną fabrykę wódek i likierów, Stanisława Drzensla brała udział w specyficznych pojedynkach dobroczynności. Polegały one na tym, iż osoby majętne ofiarowywały pewne kwoty pieniędzy, bądź tzw. „święcone” np. na bezrobotnych, czy też dla biednych rodzin wyzywając na pojedynek inną zamożną osobę, która jako strona wyzwana odpowiadała tym samym, czyli pomocą. Stanisława zapewne była osobą majętną, gdyż nie od dziś wiadomo, że kto alkoholami handluje ten biedy nie zazna. Dzięki swojej fabryczce i sklepowi kupiła ogromną kamienicę przy ul. Powstańców, wówczas zwanej Piłsudskiego. Dlaczego ją jeszcze przed wybuchem wojny sprzedała niestety nie wiemy. Tak jak nie wiemy co stało się z samą Stasią – niezamężną fabrykantką polecającą „wódki, likiery, koniaki, i rumy własnego wyrobu oraz wina gronowe i owocowe pierwszej jakości przy dostępnych cenach”.