Urząd wójta sprawuje już trzecią kadencję i była jedną z pierwszych kobiet na stanowisku szefa gminy w powiecie raciborskim [w wyborach sam. 2006 stanowisko burmistrza Kuźni Raciborskiej objęła też Rita Serafin – przyp. red.]. Nic dziwnego, bo ma dar zjednywania sobie ludzi, ale też bardzo dba zarówno o mieszkańców gminy, jak i swoich pracowników.

Czy trudno było pani te prawie 12 lat temu przecierać szlaki w męskim gronie wśród innych włodarzy w powiecie?

Tak się złożyło, że kiedy zostałam wójtem w 2006 roku, w Kuźni Raciborskiej burmistrzem została pani Rita Serafin, więc byłyśmy już dwie. Ale i bez względu na to, nigdy nie odczułam nierównego traktowania, czy uprzedzeń. Mimo to, mam poczucie, że kobieta sprawująca nawet wysokie stanowiska, poza pracą w głowie i w sercu ma też własny dom i rodzinę. Szczęśliwie, w codziennych obowiązkach zawsze mogę liczyć na wsparcie męża. A ponieważ pracy w gminie nie brakuje, chociażby ze względu na największą w naszej historii realizowaną inwestycję (budowa kanalizacji i oczyszczalni ścieków – przyp. red.), to pomoc bliskich jest nieoceniona.

Co Pani uważa za swój największy sukces, jaki udało się osiągnąć w trakcie swoich trzech kadencji?

Gmina to nie tylko inwestycje, to nie tylko remonty dróg i chodników, to nie tylko budowa kanalizacji za wiele milionów, modernizacja budynków, projekty ze środków zewnętrznych, ale też ludzie i ich inicjatywy. Ostatnie lata zaowocowały w nowe stowarzyszenia i organizacje. Powstały Stowarzyszenie Kobiet Aktywnych i Ich Rodzin, Rada Seniorów, Uniwersytet III Wieku, Koło emerytów i rencistów, Stowarzyszenie Wędkarstwa Sportowego, Stowarzyszenie na rzecz dzieci i młodzieży „Bajtel”. Powstała gminna orkiestra dęta, o której zawsze marzyłam. Ludzie się spotykają, angażują we wspólne przedsięwzięcia, inicjują wydarzenia, które promują gminę w całym regionie. Ludzie są tą siłą i energią, która pokazuje, że właśnie to miejsce jest ich miejscem na ziemi, dla którego nie szczędzą sił i czasu. Jestem z tego bardzo dumna. Gmina zawsze będzie wspierać i doceniać zaangażowanie ludzi.

Czy to, że kobieta rządzi w gminie wzmacnia potencjał innych kobiet?

Kobiety w gminie coraz chętniej się udzielają. Trzy panie zasiadają w radzie gminy, sprawują  funkcje przewodniczących komisji finansów oraz komisji oświaty. Na czele czterech z siedmiu sołectw stoją sołtyski. Działają prężnie dla swoich mieszkańców, aktywizują społeczność, realizują różne przedsięwzięcia. Zdecydowaną większością gminnych instytucji kierują kobiety – są dyrektorami szkół i przedszkoli, centrum kultury, biblioteki, ośrodka pomocy społecznej. Wszystkim tym aktywnym paniom bardzo kibicuję i staram się je wspierać, czasem w prozaicznych kwestiach. Jeśli młoda mama pyta o możliwość wcześniejszego wyjścia z pracy na przedszkolny występ dziecka, to zawsze otrzymuje zgodę. Wiem przecież, że szczęśliwy pracownik, to jeszcze bardziej wydajny pracownik.

Czy to taki empatyczny, kobiecy styl zarządzania?

Tam gdzie są ludzie – są relacje, a więc również emocje i problemy. Trudno widzieć w człowieku wyłącznie pracownika. To z jakimi kłopotami się boryka zawsze będzie miało wpływ na jakość pracy. I o tym staram się nie zapominać. Myślę, że ludzie to wiedzą, bo często powierzają mi swoje problemy a ja staram się pomóc. Wierzę, że emocjonalne wsparcie w trudnościach jest podstawą budowania lojalności i wzmacniania więzi w zespole. Mam zaufanie do swojej kadry. Wiem, że nawet kiedy mnie nie ma w urzędzie, to on nadal działa tak jak powinien. Nie twierdzę, że wszystko wiem najlepiej. Staram się być otwarta na wszelkie opinie – również sprzeczne z moją wizją. Najważniejsza jest współpraca. W końcu cele mamy wspólne.