Żydowska rodzina Aronadych pojawiła się w Rybniku w pierwszej połowie XIX w. Posiadali własną palarnię kawy, sklepy kolonialne oraz cały ciąg kamienic od Rynku w stronę synagogi przy ul. Zamkowej.
I tu właśnie, w pobliżu synagogi, przy ówczesnej Schloßstrasse urodziła się majowym przedpołudniem 1910 roku malutka Doris Aronade. Jej mamusia nie była rybniczanką, choć pochodziła ze Śląska. Adolf i Klara z domu Cohn, pochodząca z Reichenbach (dziś Dzierżoniów) pobrali się dwa lata wcześniej.
Adolf prowadził sklep przy Rynku, na co jednoznacznie wskazuje zarówno pocztówka, jak i reklama z 1914 r.
Dorotka na pewno dorastała w  Rybniku w jednym z mieszkań przy Zamkowej, aż do momentu, gdy rodzice zadecydowali się wyprowadzić z Rybnika. Jak to zwykle bywa przy takich historiach nasuwają się same pytania bez odpowiedzi. Czy stało się to jeszcze przed 1921 r.? Czy powodem wyjazdu rodziców było to, że na majątku Aronadych został Alfred – brat Adolfa? Czy wyjechali od razu do Berlina, czy też po drodze były inne miasta? W 1939 r., gdy przed rynkową kamienicą Aronadych przejeżdżało wojsko Wehrmachtu, Dorki i jej rodziców w Rybniku już nie było. Można założyć, że 19-latka mieszkała już w Berlinie, tak jak i jej rodzice – Klara i Adolf. W Berlinie, w którym od paru lat inny Adolf planował swój Endlösung der Judenfrage.
Rodzina Aronadych, w tym i Doris, wraz z milionami innych, miała zostać zgładzona, bo taki miał plan ten mały człowieczek. I w ramach tego strasznego planu, imiennika zbrodniarza i jego żonę Klarę wywieziono z Berlina do Theresienstadt w lipcu 1942 r, gdzie oboje zmarli w krótkich odstępach czasu. Jak podano na aktach zgonu w przypadku Adolfa był to uwiąd starczy, a Klara ponoć zmarła z powodu cukrzycy.
Czy będąc w obozie wiedzieli, że ich córka ma szansę na ocalenie? Czy gdy ich wywożono sprzed Prager Straße 34, Doris już się ukrywała w tym samym centrum zła, jakim była stolica Niemiec? Czy zdążyli się pożegnać? Co czuli, ci dwaj starsi ludzie, gdy gnano ich do pociągu? A Doris? Czy Theo Ziegel z Wągrowca, młody farmaceuta był jej miłością? Jak zdołała znaleźć kogoś, kto jej pomógł? Tak, tak. Dorce, rybniczance, która została berlinianką, pomogły Niemki – też mieszkanki Berlina. Niczego o nich nie wiadomo, choć znane są ich imiona i nazwiska. Były to dwie siostry Geyer – Maria i Gerda mieszkające w dzielnicy Britz przy Buckower Damm 3. Przynajmniej tyle można wyszukać w Internecie. Tylko tyle i aż tyle. Żydowska panienka Doris z Rybnika przeżyła koszmar II wojny światowej w Berlinie dzięki Marii i Gerdzie.
Po wojnie Doris została w Berlinie, pomagała osieroconym dzieciom żydowskim wyjechać do Palestyny. Zaczęła poszukiwać bliskich. Jak większość ocalałych dawała ogłoszenia w prasie. Nie wiadomo kim była poszukiwana, poza rodzicami i miłością jej życia, czyli Theo, Else Bender deportowana do Kowna. Może była to ciocia… W końcu świadkiem na ślubie rodziców Doris był Ignatz Bender, więc powiązania Aronadych i Benderów były dość ścisłe. A Theo? Był młodym farmaceutą – tyle udało się ustalić. Nie szukałaby go po wojnie gdyby nie był dla niej bardzo ważny. Pochodził z Wągrowca, studia ukończył w Berlinie i był wybrankiem jej serca. Już po wojnie, w liście do znajomego napisała, że w Theresienstadt straciła ukochanych rodziców, a w Auschwitz mężczyznę, który był dla niej wszystkim.
Po jakimś czasie Doris wyjechała do USA. Ślad po niej się urwał. Była Żydówką, rybniczanką, mieszkanką Berlina, na końcu została obywatelką Stanów Zjednoczonych. Zmarła z daleka od rodzinnego miasta, podwórka na którym się wychowała i miejsc, które zapewne były jej bliskie.

oprac. M. Płoszaj